Łączna liczba wyświetleń

środa, 29 września 2010

Moje demakijażowe odkrycie / My makeup removal discovery


  To cudo odkryłam zupełnie przypadkowo i planowałam o nim napisać już kilka miesięcy temu, ale przez nieoczekiwany bunt mojego laptopa przez dłuższy czas nie miałam dostępu do sieci, a co za tym idzie - także starego bloga. No a później jakoś się moje chęci rozeszły po kościach.

 Chusteczki dla niemowląt Nivea Baby Toddies zabrałam ze sobą w moją długaśną podróż "w razie czego" i zdecydowanie nie planowałam użyć ich do demakijażu. Ale tak się właśnie stało po kilku godzinach w samolocie, kiedy sam fakt noszenia makijażu na twarzy stał się dla mnie nieznośny.

  Jedna chusteczka poradziła sobie z całym makijażem fantastycznie - a miałam na sobie puder mineralny, róż do policzków, tusz do rzęs, cienie do powiek i roztartą kredkę. Jedynie tusz było trochę ciężko usunąć do końca, ale najważniejsze jest to, że chusteczka w żaden sposób nie podrażniła mojej cery, pozostawiła ją idealnie nawilżoną (ale nie tłustą!), odświeżoną i czystą. W czasie wakacji miałam okazję używać ich kilka razy i jak do tej pory się na nich nie zawiodłam - są naprawdę delikatne i bardzo przyjemne w użyciu. W ich posiadanie weszłam w zasadzie przypadkiem - moja mama pracuje w przedszkolu i placówka ta w ramach reklamy jest non stop zasypywana takimi gadżetami. W podróży okazały się jak znalazł, a ja właśnie przymierzam się do zakupu pełnowymiarowego opakowania.

 I've discovered these amazing stuff by a total accident and I was planning to do a review on 'em a few months ago but due to my laptop crash I wasn't able to post anything to my previous blog... And then when I finally got my lappie fixed I sort of forgot about it. 


 So what's the deal? I got a few packs of Nivea Baby Toddies tissues from my mom, who works in a kindergarden - a whole lot of major skincare companies send them products for free to try out but they don't really use them so when I mentioned I need to get some tissues for my long plane flight my mom brought me a few right on the next day. I took them on the board just in case, eventhough they do provide you with tissues but I've learned that stuff on the plane tend to be wayyy too messy for just one tissue if you know what I mean :) Plus these always contain alcohol so what you gonna use them for besides hands? 


 I used the baby tissues to remove my makeup on the board after a few hours on the plane, when my face got oily and unfresh. I'm usually wearing mineral powder, some blush, mascara, smudged liner pencil and some eyeshadows - and the tissues really MADE IT, though the mascara wasn't the easiest one to remove with it. But hey makeup removal isn't what these babies are for, right? :) The nicest part was that it left my skin feeling really refreshed, moisturized without being oily, soft and not irritated at all. During the summer I have used them a few more times (on a daiy basis I use just a regular makeup remover) and each time proved me right - these tissues definetely do the job!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz