Łączna liczba wyświetleń

sobota, 16 października 2010

Cel: Marynarka! / Object: Blazer!

 Nikogo chyba nie trzeba przekonywać do stwierdzenia, że ładna, dobrej jakości i mądrze dopasowana marynarka to jeden z podstawowych elementów damskiej garderoby, do którego będziemy wracać częściej, niż na początku mogłoby nam się wydawać. Od kilku sezonów lansowany jest trend na zarówno te nieco przyduże, jak i bardziej dopasowane, miejskie marynarki zestawione z dżinsami, szortami, czy casualową spódnicą. Marynarki szybko zalały sieciówki, a stamtąd naturalnie przelały się na nasze ulice i co za tym idzie - szybko co niektórym obrzydły. No bo ileż można patrzeć na to samo? Nie zmienia to jednak faktu - marynarka w szafie się przyda i to nie tylko od wielkiego dzwonu.

 Takiej, która spełniałaby wszystkie moje wymagania względem tego typu okrycia szukałam dość długo. Jakoś nie przypadły mi do gustu te, które znalazłam w sklepach w moim mieście. Szybko więc zwróciłam się ku wielkiej sieci i po krótkich poszukiwaniach natrafiłam na dwa modele, które niemal od razu wylądowały na mojej liście zakupów. Obu na raz raczej zakupić mi się nie uda, ale po jednej przy dobrych wiatrach owszem.

 Marynarki znalazłam na stronie sieci domów towarowych Bloomingdales. Obydwie dostępne są w wersji czarnej i granatowej, a cena każdego z modeli to 88$.  












środa, 29 września 2010

Moje demakijażowe odkrycie / My makeup removal discovery


  To cudo odkryłam zupełnie przypadkowo i planowałam o nim napisać już kilka miesięcy temu, ale przez nieoczekiwany bunt mojego laptopa przez dłuższy czas nie miałam dostępu do sieci, a co za tym idzie - także starego bloga. No a później jakoś się moje chęci rozeszły po kościach.

 Chusteczki dla niemowląt Nivea Baby Toddies zabrałam ze sobą w moją długaśną podróż "w razie czego" i zdecydowanie nie planowałam użyć ich do demakijażu. Ale tak się właśnie stało po kilku godzinach w samolocie, kiedy sam fakt noszenia makijażu na twarzy stał się dla mnie nieznośny.

  Jedna chusteczka poradziła sobie z całym makijażem fantastycznie - a miałam na sobie puder mineralny, róż do policzków, tusz do rzęs, cienie do powiek i roztartą kredkę. Jedynie tusz było trochę ciężko usunąć do końca, ale najważniejsze jest to, że chusteczka w żaden sposób nie podrażniła mojej cery, pozostawiła ją idealnie nawilżoną (ale nie tłustą!), odświeżoną i czystą. W czasie wakacji miałam okazję używać ich kilka razy i jak do tej pory się na nich nie zawiodłam - są naprawdę delikatne i bardzo przyjemne w użyciu. W ich posiadanie weszłam w zasadzie przypadkiem - moja mama pracuje w przedszkolu i placówka ta w ramach reklamy jest non stop zasypywana takimi gadżetami. W podróży okazały się jak znalazł, a ja właśnie przymierzam się do zakupu pełnowymiarowego opakowania.

 I've discovered these amazing stuff by a total accident and I was planning to do a review on 'em a few months ago but due to my laptop crash I wasn't able to post anything to my previous blog... And then when I finally got my lappie fixed I sort of forgot about it. 


 So what's the deal? I got a few packs of Nivea Baby Toddies tissues from my mom, who works in a kindergarden - a whole lot of major skincare companies send them products for free to try out but they don't really use them so when I mentioned I need to get some tissues for my long plane flight my mom brought me a few right on the next day. I took them on the board just in case, eventhough they do provide you with tissues but I've learned that stuff on the plane tend to be wayyy too messy for just one tissue if you know what I mean :) Plus these always contain alcohol so what you gonna use them for besides hands? 


 I used the baby tissues to remove my makeup on the board after a few hours on the plane, when my face got oily and unfresh. I'm usually wearing mineral powder, some blush, mascara, smudged liner pencil and some eyeshadows - and the tissues really MADE IT, though the mascara wasn't the easiest one to remove with it. But hey makeup removal isn't what these babies are for, right? :) The nicest part was that it left my skin feeling really refreshed, moisturized without being oily, soft and not irritated at all. During the summer I have used them a few more times (on a daiy basis I use just a regular makeup remover) and each time proved me right - these tissues definetely do the job!

Biżuteryjne łowy / Jewelry Haul

Nie wiem, czy pisałam gdzieś o tym na swoim starym blogu, ale jednym z moich babskich uzależnień są kolczyki. Kolczyki uwielbiałam kolekcjonować praktycznie od zawsze, ale jakiś czas temu padło na sztyfty i od tej pory tych właśnie kupuję najwięcej. Pasują do większości strojów, ich różnorodność jest ogromna, są wygodne i praktyczne, a w ciekawej formie i kolorze mogą dyskretnie przełamać nawet bardzo stonowany strój.  Będąc w USA nie mogłam się więc oprzeć zakupieniu przynajmniej kilku par, tym bardziej, że tamtejsze sklepy oferują naprawdę niesamowity wybór.

 Zamówienie złożyłam w Forever21 i muszę przyznać, że jestem z tej biżuterii bardzo zadowolona. Są to tanie dodatki, które przy odpowiedniej dbałości wytrzymają może kilka sezonów. Jeden komplet kosztował niecałe $4. Jest to oczywiście biżuteria sztuczna, ale nie uczula (a przynajmniej mnie, a zdarzyło mi się już kilka razy, że po wyjęciu kolczyków uszy były czerwone i swędziały) i jak na razie trzyma się całkiem dobrze, a naprzemiennie noszę je praktycznie każdego dnia od jakichś dwóch miesięcy. Zdecydowałam się na zakup w sklepie internetowym F21, bo do zakupów w standardowych sklepach po prostu brakuje mi cierpliwości - jest tam wszystkiego za dużo napchane i nigdy nie mogę nic znaleźć. No i sklep internetowy oferuje znacznie więcej, niż pomieści się w firmowych salonach.

 Oprócz kolczyków dodaję zdjęcia dwóch naszyjników - zielony pochodzi również z Forever21 ($5,80), natomiast ten imitujący zamek błyskawiczny to nabytek z Claire's ($10,80). Długie kolczyki to ciekawostka przyrodnicza - zazwyczaj nie noszę takich, nie mam nawet ku temu okazji, a ich zakup był totalnym impulsem. No cóż, może kiedyś ich użyję...


 I have a total, incurable addiction to earrings - I've been collectin those for a few years now, but for awhile my absolutely favorite type are the stud ones. I love how they fit almost every single outfit you can think of, they comfortable to wear and there's such a huge variety of those available! Being in the United States I couldn't resist not buying at least a few pairs. After drooling over online catalogues of a few major retailers that were quite close to where I was staying at I've decided to order a few sets of cute stud earrings from Forever21. And since I can never get of these now that I've seen that they are really decent for the price I sure will be ordering more the next time I'm there! Each set was less than $4, as far as I remember it was $3,80. I paid the same price for the long ones. The green necklace was $5,80, the zipper one is from Claire's and it was $10,80. I ordered the Forever21 pieces online - I'm not patient enough to shop in their regular stores - too much stuff, too much crowd - ugh! I've tried a couple times but I can never find stuff that I wanted and I always leave mad as hell. Anywayyyyys, enjoy the pics!







Restart

 Nie wiem po raz który już przenoszę bloga na inny serwis, ale mam nadzieję, że tutaj zostanę na dłużej. Przy okazji tego małego restartu zmienię nieco profil bloga, czy też raczej powinnam napisać - rozszerzę jego tematykę. Mam nadzieję, że się spodoba :) Zapraszam do lektury, komentowania i oczywiście subskrypcji :)